niedziela, 18 marca 2012

Long time no see!

Dawno nic nie pisałem, co wcale nie oznacza że przestałem przygotowywać się do debiutu w triathlonie. Od ostatniego postu wydarzyło się dużo różnych, ciekawych rzeczy. Dobre warunki śniegowe sprzyjały wyjazdom na narty oraz górskim pieszym wędrówkom w Karkonoszach oraz Beskidzie Żywieckim (wypady opisane na blogu Radosława - zapraszam do lektury). Spełniłem swoje małe marzenie - spróbowałem skitouringu (wyprawę opiszę w osobnym poście). Regularnie korzystałem z dobrodziejstwa lodowiska, nawet pokusiłem się o sprawdzenie umiejętności w hokeju :) W końcu wraz z moimi wiernymi czworonożnymi przyjaciółmi eksplorowaliśmy skutą lodem taflę Nyskiego jeziora.

Kundle na lodzie

Poza powyższymi, cały czas starałem się regularnie trenować, co przy krótkich dniach i braku słonka przychodziło z trudem i różnymi efektami. Sprawy nie polepszały moje zatoki. Walka z przewlekłym zapaleniem skutecznie uniemożliwiła mi treningi w wodzie. Po 3 miesiącach znalazłem sposób. Oto on:

Nosek + psik-psik

Nosek niestety nie pozwala na prawidłowe oddychanie w wodzie, ale coś za coś. Więcej o basenowych rewolucjach już niebawem.

Kałuże? Nie znam..

Wraz z nadejściem pierwszych ciepłych dni, zmienił się także kołowy środek transportu. Rower górski, dzięki któremu po każdej przejażdżce miałem "błotną febrę", został zastąpiony szosówką. 

Mogę pływać, zatoki ok, zima się skończyła, trzeba to wykorzystać i napierać!! Postępy postaram się opisywać na bieżąco.

Zapraszam do śledzenia kolejnych wpisów.
Ł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz